środa, 29 kwietnia 2015

Absurd urzędów

Napisałem w tytule "urzędów", dlatego, że w zasadzie nie winię o to urzędników (chociaż czasem brak im dobrej woli).

Postanowiłem zameldować się w miejscu mego zamieszkania. W tym celu udałem się do urzędu miasta gdzie zostałem skierowany do pokoju 32. Wszystko w porządku, w pokoju tym pani urzędniczka poinformowała mnie, że muszę wypełnić druczek E1, który mi podała. Po czym nastąpił dialog:

 - Czy to wszystko czego potrzebuję?
 - Musi pan przynieść potwierdzenie od właściciela.
 - Ja jestem właścicielem.
 - W takim razie potwierdzenie, że jest pan właścicielem.
 - Czy wystarczy wydruk z księgi wieczystej?
 - Tak.
 - Ale taki wydruk mogę wykonać ja sam i ma on moc dokumentu wydawanego przez sąd.
 - Tak, musi pan go przynieść.
 - Ale...
 - Tak ustanowił ustawodawca i musi Pan przynieść go do wglądu.

Na początku trochę się zbulwersowałem po czym mnie to rozśmieszyło, jaki głupi zapis. Rozumiem skąd on jest, jeszcze 10 lat temu nie było elektronicznego dostępu do ksiąg wieczystych. Ale hej, mamy już 2015, dostęp taki jest, może należałoby zmodyfikować wszystkie zapisy w ustawach o wypisach z KW, tak, żeby jeżeli jest on potrzebny, to urzędnik musiał sam go sprawdzić? Wszak wszystkie stanowiska w urzędzie posiadają dostęp do internetu, nie powinien to więc być problem. Dodatkowo, byłaby to duża oszczędność w skali kraju!

sobota, 25 kwietnia 2015

Tajni agenci jej szarej mości

Byłem dzisiaj na małych zakupach spożywczych. Przed wejściem do hali targowej, zauważyłem nerwowo rozglądającą się kobietę, wiek 40+, ubrana na roboczo. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk wydobywający się z radiotelefonu (inaczej zwanego krótkofalówką). Głos mówił "idą od lewej strony". Jako fan filmów najskuteczniejszego agenta jej królewskiej mości od razu wyobraziłem sobie jakąś szaloną akcję. Pani niespokojnie weszła do środka po czym rozglądnęła się, podeszła do ściany i oparła się o nią rozglądając się czujnie.

Nigdy nie spoedziewałem się takiego napięcia w takim miejscu!

Podczas całych zakupów, wybierania produktów widziałem jeszcze kilka takich osób.

Po wyjściu z hali udałem się w kierunku swojej fortecy i spotkałem tym razem grupę ludzi, z których każdy trzymał w ręce mały radiotelefon. Pani popatrzyła na mnie z niepewnością, a ja z uśmiechem zapytałem, co oni wszyscy z tymi krótkofalówkami robią? Odpowiedź przeszła moje oczekiwania:
- My jesteśmy szara strefa, jak Pan dołączy do szarej strefy i będzie handlował, to też Pan może sobie kupić i tak się informujemy o nadchodzącej kontroli.
Z uśmiechem na twarzy kontynuowałem moją wędrówkę ku fortecy mając przed oczyma wyobraźni obraz szarej strefy ;-)