Do napisania tego wpisu skłoniła mnie refleksja nt wszystkich akcji typu ‘Polub i udostępnij dla małej Emilki’ (‘Likujemy dla Maćka’ itd.).
Zastanówmy się, w jaki sposób kliknięcie “Lubię to” na Facebook może pomóc Maćkowi?
- Maciek poczuje się lepiej, bo zobaczy, że jego sprawa zwraca uwagę ludzi i budzi sympatię.
- Firma X zapłaci złotówkę za każde polubienie, ewentualnie “jak zbierzemy 100k polubień to zafunduje Maćkowi nowy aparat słuchowy.
Nigdy jeszcze nie słyszałem, żeby rzeczywiście ktoś płacił za ilość polubień :-)
Co więc na prawdę pomaga?
Pomagają ludzie, tacy jak Ty czy ja. Ktoś, kto dzieli się tym co ma i wykazuje się dozą empatii. Twoje polubienie nie działa, chyba, że przy okazji przelejsz pieniądze albo zrobi to ktoś z Twoich znajomych, którzy zobaczą wpis.
Kiedy Facebook’owe polubienie i udostępnienie robi największą różnicę?
Wtedy, gdy gra toczy sie o świadomość i przepływ informacji.
Facebook jest świetnym narzędziem dzielenia się spostrzeżeniami nt. rzeczy społecznych, dotykających nas wszystkich. Lokalny polityk próbuje zrobić jakiś szemrany interes, możesz udostępnić albo polubić artykuł go piętnujący. Czym więcej ludzi taki artykuł polubi, tym chętniej prasa lub działacze będą o tym pisali. Powstaje narzędzie nacisku obywatelskiego, a tematu nie da się po prostu zamieść pod dywan, bo wszyscy o nim słyszeli.
Dlatego też, Twoje ‘lubię to’ pomaga bardziej gdy lokalna społeczność próbuje zagospodarować skrawek zieleni i potrzebuje wywrzeć odpowiednią presję na administracji niż wtedy gdy Maciek potrzebuje aparatu słuchowego.
Można by wręcz rzec, ‘Lubię to’ w służbie obywatelom.
A tutaj trochę więcej w nowym artykule Wyborczej: http://wyborcza.pl/1,75477,18274629,Wielki_eksperyment_na_Facebooku__Dlaczego_zmieniles.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz